Destruktywna siła społeczności

„W naszym świecie istnieje coś, co sprawia, że ludzie tracą głowy, a wtedy absolutnie nie potrafią być uczciwi.”

Zastanawiające zdanie. Jest w nim wiele prawdy. Jest w nim też coś z groźby. Dopóki jest dobrze, to jest dobrze, ale niech tylko ktoś zaburzy harmonię społeczeństwa, a wtedy przyjazne uśmiechy zamienią się w złowrogie grymasy. Literatura obfituje w opowieści rozgrywające się w cichym, sielankowym krajobrazie, który nocą nabiera przerażających rysów, a ukryte głęboko w ciemnych, wilgotnych piwnicach „dobre uczynki”, „akty woli”, poświecenie/upokorzenie ożywają niczym zombie i wyrównują rachunki.

Miasteczko Güllen

Bardzo bogata staruszka po długiej nieobecności w kraju przybywa do swojego rodzinnego miasteczka. Wszyscy witają ją niezwykle serdecznie, mieszkańcy płaczą ze wzruszenia. Cóż za piękny obrazek.

Miliard za zabicie przyjaciela

Każdy czyn dobry czy zły doczeka się zapłaty. Jakoś tak się przywykło mówić i myśleć. Jeżeli nie chce się czekać do sprawiedliwości pośmiertnej można to załatwić jeszcze za życia, tym bardziej jeśli dysponuje się porządną kwotą. Staruszka posiada niezły majątek.  Nikogo, ale to nikogo nie obchodzi w jaki sposób go zdobyła, ale każdy z witających ma nadzieję uszczknąć ciut, ciut z jej fortuny. Ciekawe, że te pieniądze im nie śmierdzą. Współobywatel miasteczka niejaki Ill, przyjaciel, sąsiad, partner, ogólnie lubiany człowiek, kiedy zostaje wydany na niego wyrok śmierci – czuje się całkiem bezpieczny, przecież nikt z tych ludzi nie zabije człowieka, który żadnemu z nich nic złego nie zrobił.

Ktoś gasi światło

Żadnego z tych mieszkańców nie obchodzi upokorzenie, które spotkało miliarderkę, kiedy była młodą dziewczyną, wielu pamięta, ale jest to dla nich nieważna sensacyjka, że ta była w ciąży z Illem, a on wyparł się ojcostwa. W opinii publicznej: nic to. Jednak te pieniądze, nagle zmieniają sens zdarzenia i przeżyć staruszki, nagle jej majątek i pozycja sprawiają iż czyn staje się  kary godny i woła o pomstę. Zaś dotąd obojętna społeczność z niezwykłą gorliwością tej pomsty jest gotowa dokonać.

Kiedy lampy na nowo zostają zapalone

Okazuje się, że Ill leży martwy na ziemi. Nikt go nie dźgnął nożem, nie otruł ani nie powiesił. Wystarczyło, że „godna”, „uczciwa” i „serdeczna” społeczność miasteczka odsunęła się od niego i wokół Illa zaczęła kluczyć, szeptać, kombinować, dając mu do zrozumienia, że już do nich nie należy, że postanowili go zabić. Dostał ataku serca. Umarł śmiercią naturalną – z medycznego punktu widzenia, ale cała społeczność do tego się przyczyniła, dlatego staruszka wręczyła czek burmistrzowi. Wiedział, że może na nich liczyć, przecież ludzie się nie zmieniają.

Osobista etyczna odpowiedzialność

Każdy z nas ją posiada, często nawet na wzorowym poziomie, do czasu, kiedy nie zetknie się z grupą. Wówczas, nagle się ulatnia i już nie jesteśmy jednostką a społecznością, którą ktoś rządzi i której ktoś podpowiada, co ma zrobić. W tym kontekście można przywołać wspomnienie pewnego mężczyzny (nazwisko celowo nie pada), który uczestnicząc w programie „Tylko miłość” opowiedział o swojej miłości. Publiczność zalewała się łzami ze śmiechu. Człowiek mówił, co czuje, a grupa osób śmiejąc się, kpiła z tego, co było dla niego ważne. Został publicznie upokorzony. Chłopak popełnił samobójstwo.

Upokorzenie i pogarda

Dokonują największego gwałtu na człowieku. Nie zapominajmy o tym, kiedy zaczynamy kpić z cudzych uczuć.

Badźcie z nami!

Harper Lee „Zabić drozda”, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2011 s. 311.