Dążenia pozytywistów

            Praca, praca, praca, nauka, nauka, nauka i jeszcze ten…no, obowiązek. Uważali, że należy dbać o polskość, ale nie walczyć o niepodległość (zbrojnie). To tak pokrótce. Literatura dla pozytywistów była narzędziem do przekazywania własnych poglądów i „prowadzenia” tłumów. Chcieli kształcić lud. Należało zlikwidować burżuazję, bo byli to ludzie posiadający wielkie fortuny (często zadłużone) a sami zbijający bąki. Dlatego zdaniem pozytywistów należało im zabrać a dać biednym. Bardzo pozytywna idea i nawet przyjaźnie wyglądająca. Hm…dzisiaj burżuazji nie ma, ale ludzi zbijających bąki jest na pęczki. Tych co mają dużo i tych co mało, także jest sporo. Stworzono inne klasy społeczne, choć oparte na tej samej niesprawiedliwości, a jeszcze jedno! Pośród tych, co niby są biedni jest bardzo wiele osób, które twierdzą, że należy im dać. Zatem się im daje, a oni pierdzą w stołki, w pracy nie byli ani dnia, ale dostają pieniądze, bo biedni. Ci zaś, którzy pracują dostają w nagrodę coraz to nowe wymagania i obowiązek dzielenia się z tymi, którzy śpią do południa… Jest jeszcze grupa osób, która posiada potężne majątki, ale oni dzielić się nie muszą.

            Jesteśmy przeciwko pozytywistycznym ideom. Nie będziemy rozpatrywać tych idei ani motywów, które tamtejszymi ludźmi kierowały. Z naszego punktu widzenia była to bardzo szkodliwa epoka.

            Nie walczyć o niepodległość a uprawiać rolę ojczyzny (!). Jakiej ojczyzny? Skoro państwa polskiego nie było, istniał tylko naród, który zdaniem pozytywistów miał pracować niby dla Polski (ducha) czyli dla zaborców i na ich zasadach.

            Do tego ta literatura na usługach.

            Co do użyteczności literatury, nasze zdanie już znacie zapewne, ale jeśli nie, to przypomnimy, że naszym zdaniem literatura powinna opowiadać – nie manipulować – zachwycać – nie wdrażać postulaty – szlifować swój język – a nie używać słownictwa z rynsztoka. Konserwa, powiedzą. Niech mówią. Doszliśmy do tego, że wolna od ideologii jest tylko literatura kobieca i erotyczna, jeszcze fantastyce się udaje. A co z literaturą z „wyższej półki”, ta przepowiada przyszłość…brr.

  1. Prus zamiast pisać powieści powinien był napisać program do ich pisania, bo bardzo lubił liczby, wzory i statystyki. To co za oknem, interesowało go tylko wtedy, kiedy wzór wyszedł na „tak”. Jeżeli nie, tym gorzej dla rzeczywistości.
  2. Sienkiewicz się wyrwał (i to nie jak Filip z konopi), choć przez pewien czas żył w świetle i oświecany przez idee pozytywistyczne, ale mu minęło i potem sam nawet się cieszył, że wybrał drogę powieści historycznej omijając zgrabnie tę ciągłą „pracę u podstaw.” Depresja się wtedy panoszyła na potęgę. To od tej roboty albo od podstaw. Do dzisiaj się panoszy.
  3. Orzeszkowa stworzyła „Nad Niemnem” między innymi, powieść tendencyjną… o święty Alojzy, mamy panią na tapecie, więcej niebawem. Jednak różowo nie będzie. Kobieta jak się za coś bierze to z mocą ogromną i wtedy z pośród zakładek sukni wstydliwie wyziera fanatyzm, kiedy się już on pojawi, to jest na równi z nornicami. Wyplenić nie ma czym, a szkody robi.

            W naszym odczuciu pozytywizm był epoką szkodliwą, natworzył banialuk, namarnował czasu ich autorów, ale deptał w miejscu. Deptał zupełnie jak dzisiejsze czasy. Krzyczał jeszcze tak depcząc: emancypacja kobiet i równouprawnienie dla Żydów. Policzcie sobie jak długo już się drze.

            Emancypacja kobiet dokonała się samoistnie po I wojnie światowej, bo kobiety poszły do pracy, znowu „bo” mężczyźni poumierali na wojnie, dlatego poszły choć niejedna wcale iść nie chciała.

            Kwestia Żydów. Żydom zwykle było lepiej niż Polakom. To Polacy chodzili pracować do Żydów a nie na odwrót. Proszę nas nie atakować za te słowa, mówimy to co pisze w książkach, powieściach i co starsi ludzie opowiadają.

            Co jeszcze…? Długo by można, ale to już w następnym wpisie.

            Pamiętajcie o nas!