Gołym okiem i gołymi rękami

            Ursula K. Le Guin napisała wiele książek, ale najgłośniej, przynajmniej u nas jest o „Czarnoksiężniku z Archipelagu”.

Czy słusznie?

Czarnoksiężnik opowiada o czarach, o konsekwencji czarów, o magii i cieniu. Tytułowa postać zostaje dotknięta przez zło i to zło siedzi mu na plecach już do końca jego dni. Siedzi i czyha. W naszym odczuciu jest to opowieść „ciasna”, „gęsta”, niepokojąca. Na każdym kroku jest niebezpieczeństwo, nawet, jeśli świeci słońce to jego promienie są drapieżne i nieprzyjemne. A bohater jest sam. Całkiem sam. Można pominąć fantastyczną otoczkę i pójść dalej w interpretacji, że to historia o samotności, ale właściwie to większość pisarzy właśnie o niej pisze, więc nie zaskoczylibyśmy nikogo tym odkryciem.

Przeczytaliśmy niedawno opinię, że jest przestarzała. Niezła, ale przestarzała. Nie zrozumieliśmy, a komentarz nie został wytłumaczony, co się w niej zestarzało, bądź prze-starzało, ale nie „wgryzaliśmy” się w logikę istoty, która go wydała na świat (ten komentarz). Myślimy, że jest fundamentalna. O trwałych zasadach, jasnych i logicznych, które obowiązują nawet w świecie magii, a może przede wszystkim w świecie magii. Nie jakieś tam „czary mary” i gwiazdy spadają z nieba. A wszyscy cieszą się z widowiska. Jeżeli zrobisz „hokus pokus” licz się z konsekwencjami.

            Jednak „Dary” urzekły nas przestrzenią. Bo przestrzeń to możliwości. Przestrzeń jest w naturalności, w byciu sobą, w wierności własnemu sercu. Ludzie z Wyżyn posiadają dary, każdy ród inny, ale dziedziczą je genetycznie. Córki po matkach, synowie po ojcach. Dar przywoływania zwierząt, dar odczyniania, dar odbierania mowy, słuchu, dar skręcania.

            To czy dana opowieść przypadnie do gustu, zależy od charakteru tego kto czyta. Nie omawiamy tutaj narracji, bo rzecz oczywista – jest to świetna narracja. Tylko klimat tych dwóch książek. Do nas, mocniej przemawia ta druga.

Zupełnie, jak wiatr. Ten, co powieje od lasu i łąki, wskoczy w nozdrza, zawiruje w głowie aż oczy zabłysną. Koń, gdy poczuje ten powiew, rozdyma chrapy, drobi w miejscu, uderza kopytami o kamienie, jeśli stoisz przy nim już wiesz, że jeszcze chwila, moment i nie utrzymasz go, zerwie wodze, sparzy ci dłonie linką i pogna…bo musi odpowiedzieć na zew.

Tak na nas działają „Dary”.

„Czarnoksiężnik” jest pasywny. Ma moc, ale jest też więźniem tej mocy. Więźniem roztropności, przebiegłości, zasad, i konsekwencji. Ani na sekundę nie może o nich zapomnieć. Przez nadprzyrodzoną moc, więcej może, ale i więcej musi od siebie wymagać. To ciąży, przytłacza go, sprawia, że się garbi, ale musi wytrwać, bo taki jest jego los.

Nie zapominajcie o nas!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *