Lwica i sawantka, lalka i anioł – socjologiczne kategorie kobiet

Obydwa powstania: listopadowe i styczniowe pozbawiły wiele kobiet mężów, ojców, braci. Największe represje względem Polaków zostały zastosowane po powstaniu styczniowym. Jeżeli nawet taki mąż czy ojciec nie zginął na pewno został zesłany na Syberię, jego majątek zaś skonfiskowany. Kobiety wychowywane do celów innych niż praca przypominały kwiaty, miały pachnieć i zachwycać zarówno wyglądem jak i zapachem. Nagle znalazły się na bruku z dziećmi przy boku – nie umiały sobie poradzić w takiej sytuacji – wiele z takich rodzin umarło z głodu. Mężczyzna przeżył Syberię, a jego rodzina umarła na ulicy.

            Sformułowaniami użytymi w tytule posługiwała się E. Orzeszkowa walcząc w swoich utworach publicystycznych o prawa kobiet. Chciała przeforsować ważną według niej sprawę, czyli możliwość kształcenia się kobiet, możliwość zdobywania przez nie zawodu, żeby kiedyś, jeśli zdarzy się nieszczęście potrafiły zarobić na utrzymanie rodziny. Twierdziła, że kobieta jest ostoją rodziny, jej pamięcią, kulturą, zaradnością i jeśli będzie wykształcona lepiej zadba o dzieci i wszystkich dookoła. Brzmiało nawet do rzeczy, ale podobno socjalizm w teorii także wyglądał przyjaźnie.

            Konopnicka rozszerzyła jej tezę o pomocy kobietom, dostrzegając pośród społeczeństwa chłopskiego i pośród służących osoby płci żeńskiej. Orzeszkowa w przeciwieństwie do niej emancypacją zamierzała objąć jedynie damy z salonów. Uważała, że należy im stworzyć obowiązki, że powinny zacząć pracować etc. Takie chłopki nie cierpiały na żadne choroby stanu szlacheckiego, bo od rana do wieczora zasuwały. Wyemancypowane nie były, ale obowiązków im na pewno nie brakowało, być może, dlatego zostały pominięte…

            Te pozytywistyczne sufrażystki pragnęły wolności i niezależności, ale…nie szukały pracy „każdej”, praca miała je nobilitować czyli musiała się opierać na administracji albo dziennikarstwie, wszelkie inne zajęcia były faux-pas. Zwykłe pójście do sklepu napawało „wojującą” emancypantkę wstrętem i niejedna wolała nadal wysłuchiwać kpin od męża niż wziąć się w garść i zwyczajnie zrobić zakupy.

            Rozbieżność tę pomiędzy postulatami, a zachowaniem wojujących kobiet dostrzegła Gabriela Zapolska, która wystąpiła przeciwko emancypacji, czym wprawiła wszystkich w osłupienie, gdyż sama żyła jak wolna, niezależna kobieta. Dlatego każdą, ale to każdą osobę żyjącą współcześnie razem z nią można było podejrzewać o negatywne podejście do ruchu kobiet, ale nie ją!

            Wystarczy jednak prześledzić bohaterki G. Zapolskiej, nie ma ani jednej pozytywnej, a każda jest kobietą. W jej utworach najbardziej gorszące sceny rozgrywają się między kobietami. [Magdalena Gawin, Przeciw emancypacji kobiet, Teksty Drugie 2011, 4, ss. 234-252]. Uważała, że projekt emancypacja obraca się we własne przeciwieństwo. Kobiety kierowane są w niewłaściwe obszary życia społecznego, przez co popadają w nowe zależności od pracodawców-mężczyzn.

            Takie były początki. Trudno wyobrazić sobie sytuację, że kobieta nie ma żadnych praw, że uważana jest za lepszej jakości zwierzątko. Nie sposób zrozumieć, dlaczego nie może studiować, nie można pojąć, że nie wolno jej czytać wszystkich książek.

            Pod tym kontem kobiety dokonały bardzo wiele. Zrównały swoje prawa z męskimi, mogą pracować w każdym zawodzie, jaki sobie tylko wymarzą, dołożyły sobie miliony obowiązków, pod którymi teraz upadają i ani trochę nie są wolne. Niezależne także nie są, bo ograniczają je korporacje, instytucje i nowoczesne zasady życia. Czy zawsze musi tak być, że uciekając z jednej niewoli popadamy w kolejną?

            Równouprawnienie było według nas bardzo dobre, bardzo potrzebne, konieczne wręcz, ale to, co teraz mówią i robią feministki przypomina kiepski skecz. każda woja ma to do siebie, że w końcu należy ją skończyć, nie tyle dla dobra wrogów, co dla własnego dobra.

            Bądźcie z nami!